Hura, Empatia przyjęła mnie w swoje progi xD
Myślałam, że już się nie doczekam, zgłoszenie wysłałam chyba 4 miesiące temu xD
To jest naprawdę motywacją do robienia bloga i nie martwią już tak zdjęcia robione telefonem ;)
Tak naprawdę to koniec z zaniedbywaniem bloga, mam mnóstwo pomysłów, mimo, że pieniędzy prawie wcale, a czasu tym bardziej. W sumie ten brak pieniędzy mnie nakręca, jak za niewielkie pieniądze ugotować coś ekstra, to dużo bardziej kreatywne niż kupowanie niewiadomo czego i wydawanie majątku na poniedziałkowy obiad.
Ale, poza tym, mam nowego recenzenta moich potraw, czyli moją współlokatorkę Justynę, z którą nawzajem dla siebie gotujemy i często wymieniamy się jedzeniem xD Je mięso i inne historie, ale robi to na szczęście tak rzadko, że taki układ jest w pełni możliwy :)))
Znowu zmiana layoutu, myślę, że taki pozostanie, zajdzie jeszcze kilka kosmetycznych zmian, ale w tym wypadku myślę, że prostota i przejrzystość dobrze zrobi temu miejscu.
Dzisiejszy przepis jest połączeniem dwóch przepisów na burgery fasolowe, jeden był z czarnej a drugi z czerwonej fasoli, wybaczcie, że nie podam linków, ale nie mam ich teraz po prostu pod ręką. Burgery można albo usmażyć, albo upiec, ja upiekłam, a potem sobie odsmażałam : )
Fajne do bułki, jako zwykły kotlet albo zimna przekąska do ręki, są wtedy trochę jak słone ciastka :)
Na 12 burgerów średnicy niedużej bułki potrzebujemy :
- 1,75 ugotowanej szklanki czarnej fasoli
- Pół kostki tofu
- 1 cebula
- 2 marchewki
- Szklanka wege bulionu
- 0,5 szklanki bułki tartej
- 0,5 pęczka natki pietruszki
- 2 świeże ostre papryczki ( ew. piri piri )
- Łyżeczka soli
- Po pół łyżeczki : oregano, bazylia, cząber, kurkuma, kolendra
- Troszkę pieprzu
Cebulę kroimy drobno i podsmażamy, dodajemy pokrojoną w talarki marchewkę, zalewamy bulionem i dusimy aż marchewka zmięknie. Marchew, cebulę, fasolę, tofu i wszystkie przyprawy wrzucamy do dużego gara/miski i blendujemy na gładką masę. Dodajemy bułkę tartą i posiekaną drobno natkę pietruszki, wyrabiamy ręką. I cóż, lepimy placki : )
Teraz mamy wybór : unikamy smażenia i pieczemy kotlety pół godziny w piekarniku nagrzanym do 185 stopni albo smażymy, pochłaniając tłuszcz i substancje rakotwórcze :> ( wtedy będą bardziej chrupiące )
Tutaj podałam je w formie burgerów z sałatą, keczupem, musztardą, podsmażonymi pieczarkami, pomidorem i ogórkiem małosolnym.
A tutaj z razowcem, słodkim sosem chili z sałatą ze śmietaną słonecznikową z dużym dodatkiem soku z cytryny.
Ostatnio robiłam trochę porządków w domu, odwiedziłam dom rodzinny, i jadłam trochę nieciekawie szczerze mówiąc, ale kilka zdjęć jest zrobionych.
Najprostsza na świecie kasza gryczana z tofu z solanki i kolorową papryką, przyprawiona chyba tylko solą, i zjedzona z razową bułką.
Bardzo kolorowy, wykolczykowany kawałek mojego pokoju.
Pobyt w Malborku nie mógł się obyć bez mini-sesji z Hugo Frugo ;)
Uwielbia się kłaść na kimś jak kłoda i oddawać się pieszczotom xD
Hyc do walizki.
Nudy na kopercie z banku.
Owsianka z pomarańczą i kiwi z dodatkiem wiórków kokosowych i zarodków pszennych.
Niech żyją azjatyckie mrożonki z chińskim makaronem z Lidla, tofu mocno sojowym i posypane sezamem!
Moja współlokatorka zrobiła mi oto taki obiad, cukinia, kolorowe papryki, szczypiorek i pieczarki, pyszne!
Impresja z nowymi kredkami w tle.
burgery wyglądają pysznie :)
OdpowiedzUsuń