I znowu przerwa, i znowu post wyżej miało być zupełnie coś innego, ale nie bójcie się, pamięć o poprzednim deserze i zdjęcia jego nie zaginęły ani nie zgniły. Dziwny był ten czas bez wariacji w kuchni, życiu tudzież na warzywach i owocach, czasem kaszy, albo totalnego zalewania swojego żołądka wielką hałdą fastfoodów. Kuchnia stała mi się trochę obca, nie wchodzę już tam swobodnie bez lęku przez radosnym, dziecinnym eksperymentowaniem. Boję się, że coś zepsuję, a to zmywanie, a to szkoła, a można zjeść banana albo batonika i też będzie cudownie. Jak gotuję, to z przepisu. Albo wstawiam na garnek kaszę z cebulą. Ostatnio próbowałam upiec ciastka, no i upiekły się, ale ja już nie wiem, czy to wina mojego piekarnika, który jest chyba starszy ode mnie, czy tego, że przepis był taki sobie... Ten stan rzeczy... stwierdziłam, że mi się nie podoba! Co tam w blogosferze? Widziałam, że ominęło mnie wielkie spotkanie wegańskich blogerów. Żałuję, ale myślę, że zdarzy się jeszcze podobna okazja, może nawet we Wrocławiu (swoją drogą jest nas trochę z Dolnego Śląska...)
Faceci przemijają, sympatie przemijają, człowiek się starzeje, tyje, wymienia firanki w oknach na różowe z atłasowymi tasiemkami lub zaczynają mu się podobać chihuaha zamiast owczarków, ale miłość do ślęczenia nad garami nigdy nie przemija! I choćby była pustka w portfelu, i choćby waliło się i paliło, i miałabym zostać starą panną karmiącą koty nad Odrą, to jedną z największych przyjemności w życiu na zawsze pozostanie dla mnie gotowanie dla innych, i chwytanie tych zadowolonych spojrzeń i uśmiechów znad ryżowego placka, i wysyłanie mnie do Ugotowanych, i raz po raz wspominanie sylwestrowych pasztecików, ach och.
I zanim zmienię znowu zdanie, zanim ubzduram sobie coś w głowie, że blogowanie to nie dla mnie, zamieszczam przepis na pyszną, bardzo konkretną zapiekankę warzywną, której już jeden kawałek starczy za cały obiad. Jest przy niej troszkę roboty, ale ten smak treściwego, ciepłego jedzenia wynagradza wszelkie trudy. Porcji wychodzi sześć, potrzebujemy naczynia żaroodpornego.
Na spód :
- 3 szklanki ugotowanej fasoli
- 2 szklanki ugotowanego pęczaku
- 2 nieduże ziemniaki
- Pół szklanki wody
- Po łyżce mąki kukurydzianej i z ciecierzycy
- 1 łyżeczka koncentratu pomidorowego
- Pół łyżeczki soli
- Pieprz, oregano majeranek, cząber, olej
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Ziemniaki gotujemy do miękkości. Odcedzamy. Miksujemy (albo rozgniatamy) je na gładką masę, mieszamy z wodą i mąkami oraz koncentratem, zagotowujemy. Powstały miks mieszamy z fasolą i pęczakiem. Doprawiamy. Naczynie żaroodporne smarujemy olejem, posypujemy bułką tartą. Wykładamy dół formy kaszą i fasolą.
- 2 szklanki mieszanki warzywnej z brukselką, porem, kalafiorem, marchewką, selerem (taka jak na zupę, mrożone)
- 2 szklanki groszku i marchewki (mrożone)
- 2 małe cebule
- Pół szklanki wody
- Po łyżce mąki kukurydzianej i z ciecierzycy
- Sól, pieprz, oregano, bułka tarta (jeśli jesz gluten, albo opcja bezglut)
Jest absolutnie przepyszne z takim sosem. Jest gęsty, kremowy i wspaniały, jakby do sosu dodało się jakiegoś sera.
- 1 szklanka wody
- 1 łyżka koncentratu pomidorowego
- Po łyżeczce mąki kukurydzianej i ciecierzycy
- Sól, pieprz, oregano i bazylia
Całuję was i buziaki :*
No jesteś nareszcie! Cieszę się, że bezglutenowo, bo ostatnio ograniczyłam gluten radykalnie. A pęczaka jeszcze w życiu nie jadłam, wstyd.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
O bardzo się cieszę, że ktoś się ucieszył na mój powrót :> Spoko, ja nie jadlam jeszcze tempehu, wegekielbasek oprocz tych z polsoi, nie zrobilam zadnego mleka poza sojowym, nie jadlam migdalowego twarozku, nie uzylam agaru w kuchni ani nie probowalam jarmuzu... Nie wstyd, ale ile jeszcze smakow do sprobowania :)
UsuńMmm, wygląda świetnie! Kocham zapiekanki. Zwłaszcza takie, w których jest duuużo warzyw :)
OdpowiedzUsuńdariawkuchni.blogspot.com
super, dziękuję :)
Usuńdobre wegegastro mozna u ciebie znalezc ;) fajnie ze masz zdjecia krok po kroku :)
świetnie sie to zapowiada ;) az se zrobie ;) dzieki za inspo
OdpowiedzUsuńjuż tolerujesz fasolę?:p
Usuńakurat wszystko mam w lodówce !
OdpowiedzUsuńdzisiaj robię ! dam znać jak wyszło ;)
Nie moge sie doczekac :)
UsuńU mnie jest tak, że nawet jak będę mieć 100 lat to nadal będę pichcić wegańskie muffinki :P w między czasie pewnie będę opowiadać kotom o trzecim mężu świętej pamięci albo coś w tym stylu. Nawet jak się zniechęcam do gotowania, to nigdy do pichcenia.
OdpowiedzUsuńTeż mam stary piekarnik, mało szczelny, nie pokazujący temperatury, ale wszystko mi w nim wychodzi. Cud? ;)
jak mi się miło to czytało bo jakoś nastrój mój zbliżony, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNieee, nie ma takiej opcji, jemy, blogujemy i cieszymy się życiem ;))
Usuńten sos zapowiada się wysmienicie! bardzo lubię mąkę kukurydzianą i dodaję ją zawsze do groszku z marchewką ze słoika - super zagęszcza i 'utreściwia' :D jutro muszę spróbować, choć z passaty, bo nie mam koncentratu;)
OdpowiedzUsuńFajny przepis na pewno wypróbuję w niedalekiej przyszłości... a tak na marginesie najbardziej z tego posta podobało mi się "Całuję was i buziaki :*" trzymam Cię za słowo:P
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie kiedy wracasz do pracy?:P
UsuńChyba 22.06 jadę na 3 tygodnie :)Już pierwszą jazdę "alone" mam za sobą więc teraz nie powinno być tak źle :)
UsuńPęczak jest bezglutenowy?? Toż to kasza jęczmienna ,jak najbardziej glutenowa.
OdpowiedzUsuń