Kochane misie, po miesiącu nieobecności mam dla was takie oto kotleciki, które wspaniale pachną "korzennie", nie są zbyt ostre i są mięciutkie, takie rozpływające się w ustach jak aromatyczna, ciecierzycowa chmurka, która właśnie tak by się zachowywała, jakby istniała. Tak, jedzcie na ciepło.
- Szklanka ciecierzycy
- Mąka kukurydziana 2-3 łyżki
- 2 łyżki oliwy
- Łyżeczka syropu z agawy
- 2 łyżki siemienia lnianego zalanego wrzątkiem (1/3 kubka wody)
- Płaska łyżeczka soli
- 3/4 łyżeczki pieprzu
- 2 łyżeczki ziół prowansalskich
- 1 łyżeczka kminu rzymskiego
- 2 łyżeczki soku z cytryny
- 1/4 łyżeczki cynamonu
- Łyżeczka sosu sojowego
Ciecierzycę zalewam na noc, gotuję potem do miękkości (niech skórka będzie lekko chrupiąca). Odcedzam. Blenduję, ale nie na supergładko. Dodaje resztę składników, i wyrabiam ręką, jeśli będzie dla was za rzadkie, to dodajcie jeszcze mąki kukurydzianej, pszennej albo razowej nie polecam, bo zostaje później ten kiepski, mączny posmak. Lepimy kulki i delikatnie spłaszczamy ręką. Nie polecam do tego również panierki, jeśli już, to jakaś delikatna, np z otrębów. Kotleciki piekłam w 180 stopniach przez pół godziny, przewracając po upływie połowy czasu na drugą stronę.