Ostatnio raczej prawie w ogóle nie gotuje a jeśli już, to przepisy bezpowrotnie giną gdzieś w otchłani mojej pamięci. Albo jem mrożonki warzywne. Mrożonki są spoko, nawet w lato kiedy o tej porze jest cała obfitość warzyw i owoców (których w sumie teraz jem najwięcej). Po prostu przychodzi taki okres w życiu, gdzie nie chce ci się nic kroić, gotować, smażyć, dobierać przypraw i tak dalej. A potem jeszcze sprzątaj ten cały bałagan! No cóż, od czasu do czasu jednak coś robię, na przykład takie curry dla leniwych.
Przez większość czasu swojej kulinarnej kariery wzbraniałam się przed wykorzystywaniem gotowych mieszanek przypraw, no bo to przecież tak jakby trochę oszukiwać, ale doszłam do wniosku, że to niesamowicie ułatwia życie i bardzo szybko można zjeść co jest naprawdę dobre i nie trzeba kupować ogromu przypraw. Zresztą co za różnica, dobre to dobre. I nie, nie jest to kryptoreklama Kotanyi.
Na 3-4 średnie porcje:
- 2 szklanki mrożonego brokuła, kalafiora i marchewki (mix)
- 1 średnia papryka czerwona
- Duża garść świeżego szpinaku, tego drobnego, hm, młodego
- Pół średniej cebuli
- Kostka marynowanego tofu
- Przyprawa Bombay Masala Kotanyi
- Pół łyżeczki curry, troszkę chilli, sól i pieprz
- 2 ząbki czosnku
- 100ml wody
- Olej
Posiekaj cebulę na piórka, usmaż do miękkości pod koniec dodając dwa wyciśnięte ząbki czosnku. Pokrój w kostkę tofu i usmaż razem z cebulą. Posiekaj na krótkie paski i podsmaż razem, tak trochę. Dodaj mrożone warzywa i jak tak w połowie dojdą, to zalej wszystko wodą, dodaj szpinak i dodaj przyprawę. Duś tak z 5-10 minut, aż szpinak przestanie być surowy, a sos fajnie zgęstnieje. Dopraw curry, solą, pieprzem i odrobiną chilli. Jedz z ryżem jakim chcesz ( u mnie parboiled.)